Po co ten blog? To będzie raczej mój pamiętnik, moje zapiski i obserwacje.
A dlaczego publiczny? Bo być może komuś to pomoże? (Oby tylko nie zaszkodziło).
To już jakieś 15 lat jak choruję na Hashimoto, ale oficjalnie dowiedziałam się o tym przypadkiem jakieś 10 lat temu na podstawie obecności we krwi przeciwciał (antyTPO i antyTG). Mam wspaniałą rodzinę: fantastycznego męża i kochanego, wrażliwego, nastoletniego syna.
Obecnie mam 40 lat, 64 kg i 170 cm, czyli można pomyśleć: wagowo nie jest źle... Ale okupione było to płaczem, wysiłkiem i katującymi dietami. Z perspektywy lat mogę dziś stwierdzić, że spośród wszystkich diet najlepiej zadziałała na mnie dieta paleo w połączeniu z AIP (autoimmuno protocol). W wielkim skrócie polega ona na kompletnym odstawieniu glutenu, laktozy oraz przetworzonej żywności, włączeniu dużej ilości warzyw, trochę mięsa oraz suplementów. Odstawiłam też słodycze. Mówi się, że to dieta ludzi z epoki paleolitycznej..., czyli przed udomowieniem zwierząt i wynalezieniem chleba. Tak nie do końca się z tym zgadzam, bo dieta paleo zakłada jednak spożywanie mięsa prawie co dzień, a przecież kiedyś ludzie musieli się sporo nabiegać i napracować, żeby coś upolować. Nie wierzę, że co dzień mieli udane łowy, czasem mogli nie jeść mięsa może i tydzień..? Ale to taka dygresja. W każdym razie moim skromnym zdaniem kluczowe dla mnie było odstawienie glutenu, laktozy i słodyczy. Udało mi się namówić męża na wspólne zmiany w żywieniu. Niestety, syn kategorycznie odmówił udziału w tym eksperymencie, ale odpukać chowa się zdrowo, je średnie porcje, ale rzadko (głównie mięso i ryby) i nie choruje, chociaż warzyw nie je prawie w ogóle... Jest bardzo szczupły, nawet za bardzo.
Eksperyment z paleo rozpoczęliśmy w październiku 2015 roku. Wraz z mężem uważamy, że to był strzał w dziesiątkę, chociaż początki było bardzo dramatyczne, ale o tym napiszę później. Przestałam w końcu liczyć kalorie. Jadłam do syta, nie chodziłam głodna. Już po miesiącu ustąpiły pierwsze objawy chorób autoimmunologicznych: bóle stawów w rękach, bóle przed okresem, poprawiła się cera, no i w końcu oboje schudliśmy po 6 kg, ale to tak przy okazji.
Niestety, nadal brakowało mi energii... To nie było senność, tylko zmęczenie i otępienie. Wtedy przyjmowałam dawkę 100 Eltroxinu dziennie. W styczniu z polecenia odwiedziłam nowego endokrynologa (w skrócie nazywać będę ich endo). Pani była miła, ale sprowadziła mnie do parteru bez dyskusji. Powiedziała, że skoro zmęczona to muszę zwiększyć dawkę do 112 i po raz enty usłyszałam, że Hashimoto jest nieuleczalne..., że leki będę brać do końca życia i że zmiana diety nic mi nie da w sprawie tarczycy. Wyszłam niby z podciętymi skrzydłami, ale z nadzieją, że może jednak zmiana dawki za tydzień lub dwa doda mi energii. To mój czwarty endo w życiu... Zwiększyłam dawkę zgodnie z zaleceniami, minęło parę miesięcy, a energii mam wrażenie, że jest mniej niż było... No i tak to jest ze mną do dziś.
Oczywiście nadal jestem na paleo, także na wyjazdach. Rzadko pozwalam sobie na odstępstwa. Gdy raz spróbowałam kawałek sera, żałowałam tego przez następne dwa dni. Wróciły dolegliwości sprzed paleo.
Bloga zaczęłam pisać, bo zamierzam wprowadzać kolejne zmiany. Jestem świeżo po lekturze Ukryte Terapie Jerzego Zięby. Jeśli wierzyć autorowi, to ta książka powinna zrewolucjonizować sposoby leczenia prawie każdej choroby, z naciskiem na powinna, a dlaczego tak nie jest? Autor też o tym wspomina... W książce tej jest także bardzo krótka (niestety) wzmianka o Hashimoto. Pan Zięba skupia się głównie na nadczynności, jakby miał większe doświadczenie w tej kwestii. Ale ten krótki materiał wlał we mnie nadzieję, że można coś zrobić z Hashi innymi metodami niż chemia w postaci eltroxinu. Jest tu mowa o suplementowaniu jodu w formie nieorganicznej i nieradioaktywnej, selenu, magnezu, miedzi oraz witamin B2 i B3. Ten jod jest ogólnie dostępny w postaci tzw. płyn Lugola lub tabletek Iodoral, niestety, drogich, ale można je już kupić w Polsce.
Wracając do zmian, które zamierzam wprowadzić - plan mam taki:
- samodzielnie zmniejszyć dawkę z 112 do 100 na razie na miesiąc
- zrobić badanie krwi: TSH, FT3, FT4, selen, wit. D-25(OH), ferrytyna, homocysteina, Mg, lipidogram, B12, B2, B3, miedź, anty TPO, anty TG (ponieważ odkąd wprowadziłam dietę poziom przeciwciał mi spada, co jest oczywiście dobre, ale nie znam przyczyny)
- zbadać poziom jodu w moczu, podobno powinien wynosić ok. 100 µg/l; jeśli wynik jest poniżej 20 µg/l, należy bić na alarm
- iść na seminarium Jerzego Zięby, gdzie można zadawać pytania; muszę przygotować dobre pytania, aby jak najwięcej się dowiedzieć i nie zostać zbytą lub bez odpowiedzi :P
- na podstawie analizy krwi i moczu oraz po uzyskaniu ewentualnych odpowiedzi od Zięby na temat suplementowania, nabyć odpowiednie suplementy
Pkt 1 już dziś wdrożyłam.
Pkt 4: pytania do Zięby - wstępny pomysł
- Co może oznaczać spadające antyTPO?
- Jak suplementować jod i selen, gdy nie można liczyć na endokrynologa? czy w tej kwestii można udać się np. do hematologa?
- Jak najlepiej określić poziom selenu i jodu?
- Czy tarczyca zniszczona przez przeciwciała może odrosnąć? czy zna pan takie przypadki?
- Czy mała, zniszczona tarczyca np. o objętości 15 cm3 może sprawnie funkcjonować (wytwarzać odpowiednią ilość hormonów) bez zażywania euthyroxu?
- Czy to prawda, że Hashimotki nie powinny zbyt intensywnie ćwiczyć? (np. biegać 4 x tyg. przez godzinę)
- Czy przy Hashimoto można stosować post dr Dąbrowskiej w celu detoxu? Ile dni? max 42? 14?
- Podobno wątroba i tarczyca są od siebie mocno zależne. Jak mogę sobie pomóc mając naczyniaka wątroby o wymiarach 5 x 5 x 5 cm? czy to może mieć wpływ na tarczycę i wysoki cholesterol powyżej 210?
- Mimo zmiany diety na paleo nadal brakuje mi energii, endokrynolog zalecił zwiększenie dawki ze 100 do 112, chociaż TSH było ok.2-3. (nie pytał o FT3 i FT4). Na co tak naprawdę powinien patrzeć lekarz, gdy skarżymy się na brak energii? Jakie badania powinien zalecić?
- Czy modna ostatnio świńska tyroksyna faktycznie może być skuteczniejsza od syntetyku?
- Często się słyszy, że witamina C lewoskrętna (kwas askorbinowy) uzyskany sztucznie nigdy nie dorówna naturalnej witaminie C (z owoców czy innych roślin). Czy są lepsze i gorsze wit C? jeśli tak, na co zwracać uwagę przy zakupie na potrzeby domowe przy niegroźnych infekcjach lub profilaktyce?
Do dzieła :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz