Na forum cały czas śledzę wpisy osób, które zaczynają, są w trakcie lub kończą post dr Dąbrowskiej. Opisy efektów są bardzo motywujące. Na forum jestem może z miesiąc, ale cały czas wmawiałam sobie, że nie dam rady. W końcu 3 czerwca rano postanowiłam zrobić sobie sok warzywny, wyciskany z wolnoobrotowej wyciskarki Hurom. Już w przeszłości próbowałam pić takie soki, kończyło się to jednak odruchem wymiotnym i w ogóle nie odpowiadała mi konsystencja papek czy soków. Tym razem nie było inaczej, jednak przebrnęłam do końca. Zmieliłam parę marchewek, malutki seler, buraczek surowy i łodygę selera naciowego. Smak ok. Popołudniu zrobiłam podobnie. Wspomogłam się tym razem przegryzaniem surowej marchewki i jakoś poszło. Pojechałam na chwilę na rolki. Późnym popołudniem zrobiłam jarski bigos wg przepisu z książki pani doktor, ale bez soli. Nie dałam rady zjeść nawet połowy, chociaż był dobry. Resztę z apetytem wyjadł mąż. Wieczorem po raz pierwszy odezwała się głowa... A mnie czekała jeszcze 2 godzinna jazda motorem. Jakoś dałam radę... Chociaż miałam wrażenie, że kask chce wycisnąć mózg z mojej głowy. Rano głowa ćmiła, ale nie było dramatu. Sobota miała być ciężkim dniem, ale nie mogłam już zmienić planów. Zrobiłam surówkę, przygotowałam zapas warzyw w pudełku i wyjechałam ciężkim sprzętem w teren. Przed 15:00 wrócił potężny ból głowy... Trwał już do wieczora. W niedzielę rano znów pozorny spokój, ból ledwo ledwo odczuwalny. W kościele zapomniałam większość modlitw. Myślałam bardzo ciężko, ale nie z głodu czy z bólu. Po 14:00 powtórka z rozrywki ... ale głowa bolała jeszcze bardziej. Nie miałam sił, nie mogłam patrzeć na warzywa. Ratowałam się jabłkami. Ból ustaje tylko podczas jedzenia.
Poniedziałek:
Jak zwykle lekki ból rano, na forum dziewczyny sugerują, że może mam dużo toksyn lub za mało wody piję, wczoraj wypiłam jej dużo, dziś od rana piję MEGAdużo. Zasugerowały też, że może to efekt trawienia, że im więcej jem tym częściej boli... więc na razie nie jem... chociaż od 7 jestem na nogach. W brzuchu jakoś nie burczy. Dziś piję wciąż wodę z cytryną i miętą i herbatę z suszonej pokrzywy. 14:00 zbliża się nieubłaganie... Zniosę to zimno, brak sił w mięśniach, zachcianki, ale nie kolejny silny ból głowy...
Nie wzięłam dziś 50 euthryoxu... zobaczę co się wydarzy. Może to właśnie euthryox to ta nędzna toksyna.
Waga co rano pokazuje mniej, ale nie dziś. W piątek było 63,6, dziś jest 61,6 kg.
Jestem bez energii... Wypiłam właśnie jakieś 100 ml soku z marchwi, selera i naci pietruszki.
....
Jest prawie 18:00. Głowa nie boli :)))) Wcześniej zjadłam nadziewaną cukinię. Właściwie to zjadłam połowę, resztę oddałam mężowi. Poczułam sytość po połówce.
poniedziałek, 6 czerwca 2016
czwartek, 19 maja 2016
List Hashimoto do pacjentów, rodziny, przyjaciół
Cześć.
Nazywam się Hashimoto. Jestem niewidoczną chorobą autoimmunologiczną, która zaatakowała twoją tarczycę, powodując jej niedoczynność.
Od teraz jestem z tobą na całe życie. Jeśli masz niedoczynność, prawdopodobnie masz mnie. Jestem numerem jeden wśród powodów niedoczynności w Stanach Zjednoczonych i w wielu innych miejsca na całym świecie.
Jestem podstępna - nie zawsze ukazuję się w wynikach badania krwi. Inni wokół ciebie nie mogą mnie zobaczyć, ani usłyszeć, ale TWOJE ciało mnie czuje. Mogę zaatakować cię w jakimkolwiek miejscu i w jakikolwiek sposób na jaki będę miała ochotę.
Mogę wywołać silny ból albo, jeśli jestem w dobrym nastroju, mogę spowodować tylko zwykłe bóle całego ciała.
Pamiętasz kiedy ty i energia biegałyście wspólnie wokół i miałyście frajdę?
Zabrałam ci energię i dałam wyczerpanie. Spróbuj teraz mieć frajdę.
Zabrałam dobry sen, a w jego miejsce dałam ci zaćmienie umysłu i brak koncentracji.
Mogę spowodować, że będziesz chciała spać 24/7, ale też mogę wywołać bezsenność.
Mogę sprawić, że będziesz trzęsła się z zimna albo umierała z gorąca, gdy wszyscy inni będą się czuli normalnie.
Mogę ci dać opuchnięte dłonie i stopy, opuchniętą twarz i powieki, opuchnięte wszystko.
Mogę spowodować, że będziesz się czuła bardzo niespokojna, włącznie z atakami paniki i bardzo pogrążona w depresji. Mogę wywołać też inne problemy psychologiczne. Znasz te nieustanne wahania nastroju? To ja. Płacz bez powodu? Gniew bez powodu? To też prawdopodobnie ja.
Mogę spowodować, że wypadną ci włosy, albo staną się suche i łamliwe, mogę spowodować wypryski, suchą skórę, nie ma dla mnie granic.
Mogę sprawić, że utyjesz i nie ma znaczenia co będziesz jadła i jak dużo będziesz ćwiczyła, ja i tak mogę utrzymać tę wagę. Mogę też sprawić, że stracisz na wadze. Nie dyskryminuję.
Niektórzy spośród moich przyjaciół - chorób autoimmunologicznych - często mi towarzyszą, dając ci jeszcze więcej wyzwań.
Jeśli coś zaplanowałaś, albo masz nadzieję na wspaniały dzień, mogę ci to odebrać.
Nie prosiłaś o mnie. Wybrałam cię z różnych powodów:
ten wirus lub wirusy, które miałaś i nigdy się ich nie pozbyłaś, albo wypadek samochodowy, albo może lata nadużyć i trauma (żywię się stresem). Możesz też mieć związaną ze mną historię rodzinną. Bez względu na przyczynę, zamieszam tu zostać.
Słyszałam, że masz zamiar iść do lekarza i się mnie pozbyć. Nie rozśmieszaj mnie. Spróbuj. Będziesz musiała pójść do wielu, wielu lekarzy, zanim znajdziesz tego jednego, który ci pomoże.
Będziesz na złych lekach, środkach przeciwbólowych, tabletkach nasennych, pigułkach pobudzających, dowiesz się, że cierpisz z powodu lęków albo depresji i będziesz brała leki przeciwlękowe oraz antydepresanty.
Jest tyle sposobów jak mogę spowodować, że będziesz chora i nieszczęśliwa, lista jest nieskończona, m.in. wysoki cholesterol, problemy z pęcherzykiem żółciowym, choroby związane z ciśnieniem krwi, z poziomem cukru we krwi, problemy z sercem? To prawdopodobnie ja.
Nie możesz zajść w ciążę lub poroniłaś? To prawdopodobnie ja.
Skrócony oddech lub brak powietrza. Tak, prawdopodobnie ja.
Wzrost enzymów wątrobowych. Tak, prawdopodobnie ja.
Problemy z zębami i dziąsłami. Tak, prawdopodobnie ja.
Wysypka? Tak, prawdopodobnie ja.
Mówiłam ci, że lista jest nieskończona.
Możesz chodzić na terapię elektrostymulatorami, brać masaże, i dowiesz się, że jak się wyśpisz i będziesz ćwiczyć, to odejdę.
Powiedzą ci, że masz myśleć pozytywnie, będziesz odsyłana i ignorowana, a przede wszystkim nie będziesz traktowana poważnie, gdy będziesz starała się wytłumaczyć niezliczonej ilości lekarzy, których spotkasz, jak osłabiająca jestem i jak chora i wyczerpana się naprawdę czujesz. Najprawdopodobniej od tych "rozumiejących" lekarzy dostaniesz skierowanie do psychiatry.
Twoja rodzina, przyjaciele i współpracownicy będą słuchali cię do momentu, gdy nie znudzą się opowieściami o tym, jak powoduję, że się czujesz źle i jak wycieńczająca mogę być.
Niektórzy z nich będą mówili rzeczy typu "Och, masz po prostu zły dzień" albo "Pamiętaj, nie możesz robić rzeczy, które robiłaś 20 lat temu", nie słysząc, że mówiłaś 20 DNI temu.
Będą też mówili na przykład, że "jeśli wstaniesz i zaczniesz się ruszać, wyjdziesz na dwór i coś porobisz, to będziesz się czuła lepiej". Nie rozumieją że zabrałam ci napęd, który daje siłę twojemu ciału i umysłowi, byś była zdolna do zrobienia tych rzeczy.
Niektórzy zaczną gadać za twoimi plecami, nazwą cię hipochondryczką, podczas gdy ty będziesz powoli czuła, że tracisz godność starając się, aby cię zrozumieli, zwłaszcza jeśli pośrodku konwersacji z "normalną" osobą nie możesz sobie przypomnieć co właśnie chciałaś powiedzieć.
Będą ci mówili rzeczy jak "O, moja babcia też to miała i teraz na lekach czuje się dobrze", kiedy ty desperacko pragniesz wytłumaczyć, że ja nie ujawniam się we wszystkich przypadkach w dokładnie taki sam sposób i to, że ona świetnie się czuje na lekach, które ONA bierze, nie znaczy, że to zadziała również na ciebie.
Nie zrozumieją, że w tej chorobie, jej skutki dotyczą całego twojego ciała, od czubka głowy, aż po koniuszki palców u stóp, i że każda komórka i każdy układ w twoim ciele i wszystkie organy domagają się leku z hormonem tarczycy w odpowiedniej dla ciebie ilości i właściwego rodzaju.
To nie zadziała na nikogo innego.
To ja, twoja choroba Hashimoto. Pozdrawiam
Nazywam się Hashimoto. Jestem niewidoczną chorobą autoimmunologiczną, która zaatakowała twoją tarczycę, powodując jej niedoczynność.
Od teraz jestem z tobą na całe życie. Jeśli masz niedoczynność, prawdopodobnie masz mnie. Jestem numerem jeden wśród powodów niedoczynności w Stanach Zjednoczonych i w wielu innych miejsca na całym świecie.
Jestem podstępna - nie zawsze ukazuję się w wynikach badania krwi. Inni wokół ciebie nie mogą mnie zobaczyć, ani usłyszeć, ale TWOJE ciało mnie czuje. Mogę zaatakować cię w jakimkolwiek miejscu i w jakikolwiek sposób na jaki będę miała ochotę.
Mogę wywołać silny ból albo, jeśli jestem w dobrym nastroju, mogę spowodować tylko zwykłe bóle całego ciała.
Pamiętasz kiedy ty i energia biegałyście wspólnie wokół i miałyście frajdę?
Zabrałam ci energię i dałam wyczerpanie. Spróbuj teraz mieć frajdę.
Zabrałam dobry sen, a w jego miejsce dałam ci zaćmienie umysłu i brak koncentracji.
Mogę spowodować, że będziesz chciała spać 24/7, ale też mogę wywołać bezsenność.
Mogę sprawić, że będziesz trzęsła się z zimna albo umierała z gorąca, gdy wszyscy inni będą się czuli normalnie.
Mogę ci dać opuchnięte dłonie i stopy, opuchniętą twarz i powieki, opuchnięte wszystko.
Mogę spowodować, że będziesz się czuła bardzo niespokojna, włącznie z atakami paniki i bardzo pogrążona w depresji. Mogę wywołać też inne problemy psychologiczne. Znasz te nieustanne wahania nastroju? To ja. Płacz bez powodu? Gniew bez powodu? To też prawdopodobnie ja.
Mogę spowodować, że wypadną ci włosy, albo staną się suche i łamliwe, mogę spowodować wypryski, suchą skórę, nie ma dla mnie granic.
Mogę sprawić, że utyjesz i nie ma znaczenia co będziesz jadła i jak dużo będziesz ćwiczyła, ja i tak mogę utrzymać tę wagę. Mogę też sprawić, że stracisz na wadze. Nie dyskryminuję.
Niektórzy spośród moich przyjaciół - chorób autoimmunologicznych - często mi towarzyszą, dając ci jeszcze więcej wyzwań.
Jeśli coś zaplanowałaś, albo masz nadzieję na wspaniały dzień, mogę ci to odebrać.
Nie prosiłaś o mnie. Wybrałam cię z różnych powodów:
ten wirus lub wirusy, które miałaś i nigdy się ich nie pozbyłaś, albo wypadek samochodowy, albo może lata nadużyć i trauma (żywię się stresem). Możesz też mieć związaną ze mną historię rodzinną. Bez względu na przyczynę, zamieszam tu zostać.
Słyszałam, że masz zamiar iść do lekarza i się mnie pozbyć. Nie rozśmieszaj mnie. Spróbuj. Będziesz musiała pójść do wielu, wielu lekarzy, zanim znajdziesz tego jednego, który ci pomoże.
Będziesz na złych lekach, środkach przeciwbólowych, tabletkach nasennych, pigułkach pobudzających, dowiesz się, że cierpisz z powodu lęków albo depresji i będziesz brała leki przeciwlękowe oraz antydepresanty.
Jest tyle sposobów jak mogę spowodować, że będziesz chora i nieszczęśliwa, lista jest nieskończona, m.in. wysoki cholesterol, problemy z pęcherzykiem żółciowym, choroby związane z ciśnieniem krwi, z poziomem cukru we krwi, problemy z sercem? To prawdopodobnie ja.
Nie możesz zajść w ciążę lub poroniłaś? To prawdopodobnie ja.
Skrócony oddech lub brak powietrza. Tak, prawdopodobnie ja.
Wzrost enzymów wątrobowych. Tak, prawdopodobnie ja.
Problemy z zębami i dziąsłami. Tak, prawdopodobnie ja.
Wysypka? Tak, prawdopodobnie ja.
Mówiłam ci, że lista jest nieskończona.
Możesz chodzić na terapię elektrostymulatorami, brać masaże, i dowiesz się, że jak się wyśpisz i będziesz ćwiczyć, to odejdę.
Powiedzą ci, że masz myśleć pozytywnie, będziesz odsyłana i ignorowana, a przede wszystkim nie będziesz traktowana poważnie, gdy będziesz starała się wytłumaczyć niezliczonej ilości lekarzy, których spotkasz, jak osłabiająca jestem i jak chora i wyczerpana się naprawdę czujesz. Najprawdopodobniej od tych "rozumiejących" lekarzy dostaniesz skierowanie do psychiatry.
Twoja rodzina, przyjaciele i współpracownicy będą słuchali cię do momentu, gdy nie znudzą się opowieściami o tym, jak powoduję, że się czujesz źle i jak wycieńczająca mogę być.
Niektórzy z nich będą mówili rzeczy typu "Och, masz po prostu zły dzień" albo "Pamiętaj, nie możesz robić rzeczy, które robiłaś 20 lat temu", nie słysząc, że mówiłaś 20 DNI temu.
Będą też mówili na przykład, że "jeśli wstaniesz i zaczniesz się ruszać, wyjdziesz na dwór i coś porobisz, to będziesz się czuła lepiej". Nie rozumieją że zabrałam ci napęd, który daje siłę twojemu ciału i umysłowi, byś była zdolna do zrobienia tych rzeczy.
Niektórzy zaczną gadać za twoimi plecami, nazwą cię hipochondryczką, podczas gdy ty będziesz powoli czuła, że tracisz godność starając się, aby cię zrozumieli, zwłaszcza jeśli pośrodku konwersacji z "normalną" osobą nie możesz sobie przypomnieć co właśnie chciałaś powiedzieć.
Będą ci mówili rzeczy jak "O, moja babcia też to miała i teraz na lekach czuje się dobrze", kiedy ty desperacko pragniesz wytłumaczyć, że ja nie ujawniam się we wszystkich przypadkach w dokładnie taki sam sposób i to, że ona świetnie się czuje na lekach, które ONA bierze, nie znaczy, że to zadziała również na ciebie.
Nie zrozumieją, że w tej chorobie, jej skutki dotyczą całego twojego ciała, od czubka głowy, aż po koniuszki palców u stóp, i że każda komórka i każdy układ w twoim ciele i wszystkie organy domagają się leku z hormonem tarczycy w odpowiedniej dla ciebie ilości i właściwego rodzaju.
To nie zadziała na nikogo innego.
To ja, twoja choroba Hashimoto. Pozdrawiam
Ukryte Terapie - książka
Może łatwo się ekscytuję, ale ta książka dodała mi nadziei, że nasze zdrowie da się jednak kontrolować bardziej niż dotąd mi się zdawało. Mamy na nie wpływ! Możemy działać profilaktycznie i możemy się leczyć jedzeniem i łatwodostępnymi produktami jak witamina C, woda utleniona, słońce, gorzkie migdały.
Zaczęło się od tego, że odsłuchałam wywiad z Jerzym Ziębą, który bardzo obrazowo opowiadał o szkodliwości cukru, przy czym mówił bardzo rzeczowo i jednocześnie przystępnie. Zaczęłam szukać dalej informacji i tak trafiłam na jego książkę Ukryte Terapie.
Czytałam ją na urlopie z wypiekami na twarzy. Gdy ochłonęłam, znalazłam w internecie kontrargumenty dla leczenia sztucznie wytworzoną witaminą C - że tylko naturalnie występująca witamina C może cokolwiek zdziałać, a sztucznie wytworzona jest wręcz szkodliwa. W mojej głowie pojawiła się masa pytań i wątpliwości. Zaczęłam szukać dalej informacji i znalazłam Akademię Witalności, a w niej odpowiedzi na wszystkie (!) moje pytania. W wielkim skrócie - znów uwierzyłam, że l-kwas askorbinowy działa.
Wczoraj kurier przywiózł mi wiaderko tej witaminy produkcji Swanson. Gdy tylko zachoruję albo ktoś z mojej rodziny, na pewno wypróbuję.
Zamówiłam kolejną książkę Wylecz się sam. Megadawki witamin. Saul Andrew. Czekam na nią z niecierpliwością :)
Zaczęło się od tego, że odsłuchałam wywiad z Jerzym Ziębą, który bardzo obrazowo opowiadał o szkodliwości cukru, przy czym mówił bardzo rzeczowo i jednocześnie przystępnie. Zaczęłam szukać dalej informacji i tak trafiłam na jego książkę Ukryte Terapie.
Czytałam ją na urlopie z wypiekami na twarzy. Gdy ochłonęłam, znalazłam w internecie kontrargumenty dla leczenia sztucznie wytworzoną witaminą C - że tylko naturalnie występująca witamina C może cokolwiek zdziałać, a sztucznie wytworzona jest wręcz szkodliwa. W mojej głowie pojawiła się masa pytań i wątpliwości. Zaczęłam szukać dalej informacji i znalazłam Akademię Witalności, a w niej odpowiedzi na wszystkie (!) moje pytania. W wielkim skrócie - znów uwierzyłam, że l-kwas askorbinowy działa.
Wczoraj kurier przywiózł mi wiaderko tej witaminy produkcji Swanson. Gdy tylko zachoruję albo ktoś z mojej rodziny, na pewno wypróbuję.
Zamówiłam kolejną książkę Wylecz się sam. Megadawki witamin. Saul Andrew. Czekam na nią z niecierpliwością :)
środa, 18 maja 2016
Pierwsze wyniki krwi
Wczoraj odebrałam pierwsze wyniki krwi. Przypomnę, że w styczniu pani endokrynolog na podstawie objawów - skarżyłam się na brak energii - zaleciła mi zwiększenie dawki eltroxinu. Jaki jest efekt? Energii nic więcej, a może nawet mniej, a TSH 0,3 :/ czyli wpadam w NADczynność. Ponadto FT 3,89 i FT4 11,18. Obliczenia z kalkulatora - niestety o konwersji wiem od niedawna, nie wiem jeszcze jak ten wynik zinterpretować.
Nadal spadają mi antyTPO: przed dietą 8 m-cy temu było ich ponad 350 IU/ml, dziś 37 :) to chyba dobry znak, ale jednak wciąż jest to stan zapalny. Witamina D3 30 ng/ml, czyli nie ma tragedii - zamierzam ją nadal suplementować, zwiększę z 4 do 5 kropli. Zmartwiła mnie za to glukoza... prawie 100 mg/dl. Ale co tu się dziwić - chociaż cukru jem mniej, to czuję, że powinnam całkowicie odstawić alkohol i drobne pokusy. Cholesterol całkowity w końcu jest poniżej 200, homocysteina też minimalnie spadła poniżej 10 umol/l. Wyniki selenu i jodu za 2 tygodnie.
Umówiłam się w Ajwen na konsultacje 30 min., żeby zinterpretowano mi wyniki i sprawdzili, czy powinnam coś suplementować. W ciemno zamówiłam już ferrytynę, bo jest bardzo niska. Przy okazji skusiłam się na dość drogi suplement wspomagający tarczycę. Podzielę się spostrzeżeniami.
Mam dylemat, którą dietę wybrać: Myers czy Dąbrowskiej. Od razi widać, że Myers jest prostsza i trwa tylko 30 dni. Nie mam jednak, żadnych opinii Polek na ten temat. W przypadku postu Dąbrowskiej zasłyszałam już wiele opinii na fb, w tym chorujących na Hashi. Wyniki są dość obiecujące. Wszyscy czują się lepiej, każdy praktycznie narzeka na najtrudniejsze pierwsze 5-10 dni (podobno dla niektórych to istny koszmar), ale też każdy wspomina o poprawie układu trawiennego, koniec wzdęć i zaparć. Zdecydowanie lepsze efekty są u osób stosujące 42 dniowy post niż 14 dniowy. Po 42-dniowym poście mniej więcej połowa osób nadal chce być na poście.
sobota, 14 maja 2016
Hashimoto i inne świństwa...
Po co ten blog? To będzie raczej mój pamiętnik, moje zapiski i obserwacje.
A dlaczego publiczny? Bo być może komuś to pomoże? (Oby tylko nie zaszkodziło).
To już jakieś 15 lat jak choruję na Hashimoto, ale oficjalnie dowiedziałam się o tym przypadkiem jakieś 10 lat temu na podstawie obecności we krwi przeciwciał (antyTPO i antyTG). Mam wspaniałą rodzinę: fantastycznego męża i kochanego, wrażliwego, nastoletniego syna.
Obecnie mam 40 lat, 64 kg i 170 cm, czyli można pomyśleć: wagowo nie jest źle... Ale okupione było to płaczem, wysiłkiem i katującymi dietami. Z perspektywy lat mogę dziś stwierdzić, że spośród wszystkich diet najlepiej zadziałała na mnie dieta paleo w połączeniu z AIP (autoimmuno protocol). W wielkim skrócie polega ona na kompletnym odstawieniu glutenu, laktozy oraz przetworzonej żywności, włączeniu dużej ilości warzyw, trochę mięsa oraz suplementów. Odstawiłam też słodycze. Mówi się, że to dieta ludzi z epoki paleolitycznej..., czyli przed udomowieniem zwierząt i wynalezieniem chleba. Tak nie do końca się z tym zgadzam, bo dieta paleo zakłada jednak spożywanie mięsa prawie co dzień, a przecież kiedyś ludzie musieli się sporo nabiegać i napracować, żeby coś upolować. Nie wierzę, że co dzień mieli udane łowy, czasem mogli nie jeść mięsa może i tydzień..? Ale to taka dygresja. W każdym razie moim skromnym zdaniem kluczowe dla mnie było odstawienie glutenu, laktozy i słodyczy. Udało mi się namówić męża na wspólne zmiany w żywieniu. Niestety, syn kategorycznie odmówił udziału w tym eksperymencie, ale odpukać chowa się zdrowo, je średnie porcje, ale rzadko (głównie mięso i ryby) i nie choruje, chociaż warzyw nie je prawie w ogóle... Jest bardzo szczupły, nawet za bardzo.
Eksperyment z paleo rozpoczęliśmy w październiku 2015 roku. Wraz z mężem uważamy, że to był strzał w dziesiątkę, chociaż początki było bardzo dramatyczne, ale o tym napiszę później. Przestałam w końcu liczyć kalorie. Jadłam do syta, nie chodziłam głodna. Już po miesiącu ustąpiły pierwsze objawy chorób autoimmunologicznych: bóle stawów w rękach, bóle przed okresem, poprawiła się cera, no i w końcu oboje schudliśmy po 6 kg, ale to tak przy okazji.
Niestety, nadal brakowało mi energii... To nie było senność, tylko zmęczenie i otępienie. Wtedy przyjmowałam dawkę 100 Eltroxinu dziennie. W styczniu z polecenia odwiedziłam nowego endokrynologa (w skrócie nazywać będę ich endo). Pani była miła, ale sprowadziła mnie do parteru bez dyskusji. Powiedziała, że skoro zmęczona to muszę zwiększyć dawkę do 112 i po raz enty usłyszałam, że Hashimoto jest nieuleczalne..., że leki będę brać do końca życia i że zmiana diety nic mi nie da w sprawie tarczycy. Wyszłam niby z podciętymi skrzydłami, ale z nadzieją, że może jednak zmiana dawki za tydzień lub dwa doda mi energii. To mój czwarty endo w życiu... Zwiększyłam dawkę zgodnie z zaleceniami, minęło parę miesięcy, a energii mam wrażenie, że jest mniej niż było... No i tak to jest ze mną do dziś.
Oczywiście nadal jestem na paleo, także na wyjazdach. Rzadko pozwalam sobie na odstępstwa. Gdy raz spróbowałam kawałek sera, żałowałam tego przez następne dwa dni. Wróciły dolegliwości sprzed paleo.
Bloga zaczęłam pisać, bo zamierzam wprowadzać kolejne zmiany. Jestem świeżo po lekturze Ukryte Terapie Jerzego Zięby. Jeśli wierzyć autorowi, to ta książka powinna zrewolucjonizować sposoby leczenia prawie każdej choroby, z naciskiem na powinna, a dlaczego tak nie jest? Autor też o tym wspomina... W książce tej jest także bardzo krótka (niestety) wzmianka o Hashimoto. Pan Zięba skupia się głównie na nadczynności, jakby miał większe doświadczenie w tej kwestii. Ale ten krótki materiał wlał we mnie nadzieję, że można coś zrobić z Hashi innymi metodami niż chemia w postaci eltroxinu. Jest tu mowa o suplementowaniu jodu w formie nieorganicznej i nieradioaktywnej, selenu, magnezu, miedzi oraz witamin B2 i B3. Ten jod jest ogólnie dostępny w postaci tzw. płyn Lugola lub tabletek Iodoral, niestety, drogich, ale można je już kupić w Polsce.
Wracając do zmian, które zamierzam wprowadzić - plan mam taki:
- samodzielnie zmniejszyć dawkę z 112 do 100 na razie na miesiąc
- zrobić badanie krwi: TSH, FT3, FT4, selen, wit. D-25(OH), ferrytyna, homocysteina, Mg, lipidogram, B12, B2, B3, miedź, anty TPO, anty TG (ponieważ odkąd wprowadziłam dietę poziom przeciwciał mi spada, co jest oczywiście dobre, ale nie znam przyczyny)
- zbadać poziom jodu w moczu, podobno powinien wynosić ok. 100 µg/l; jeśli wynik jest poniżej 20 µg/l, należy bić na alarm
- iść na seminarium Jerzego Zięby, gdzie można zadawać pytania; muszę przygotować dobre pytania, aby jak najwięcej się dowiedzieć i nie zostać zbytą lub bez odpowiedzi :P
- na podstawie analizy krwi i moczu oraz po uzyskaniu ewentualnych odpowiedzi od Zięby na temat suplementowania, nabyć odpowiednie suplementy
Pkt 1 już dziś wdrożyłam.
Pkt 4: pytania do Zięby - wstępny pomysł
- Co może oznaczać spadające antyTPO?
- Jak suplementować jod i selen, gdy nie można liczyć na endokrynologa? czy w tej kwestii można udać się np. do hematologa?
- Jak najlepiej określić poziom selenu i jodu?
- Czy tarczyca zniszczona przez przeciwciała może odrosnąć? czy zna pan takie przypadki?
- Czy mała, zniszczona tarczyca np. o objętości 15 cm3 może sprawnie funkcjonować (wytwarzać odpowiednią ilość hormonów) bez zażywania euthyroxu?
- Czy to prawda, że Hashimotki nie powinny zbyt intensywnie ćwiczyć? (np. biegać 4 x tyg. przez godzinę)
- Czy przy Hashimoto można stosować post dr Dąbrowskiej w celu detoxu? Ile dni? max 42? 14?
- Podobno wątroba i tarczyca są od siebie mocno zależne. Jak mogę sobie pomóc mając naczyniaka wątroby o wymiarach 5 x 5 x 5 cm? czy to może mieć wpływ na tarczycę i wysoki cholesterol powyżej 210?
- Mimo zmiany diety na paleo nadal brakuje mi energii, endokrynolog zalecił zwiększenie dawki ze 100 do 112, chociaż TSH było ok.2-3. (nie pytał o FT3 i FT4). Na co tak naprawdę powinien patrzeć lekarz, gdy skarżymy się na brak energii? Jakie badania powinien zalecić?
- Czy modna ostatnio świńska tyroksyna faktycznie może być skuteczniejsza od syntetyku?
- Często się słyszy, że witamina C lewoskrętna (kwas askorbinowy) uzyskany sztucznie nigdy nie dorówna naturalnej witaminie C (z owoców czy innych roślin). Czy są lepsze i gorsze wit C? jeśli tak, na co zwracać uwagę przy zakupie na potrzeby domowe przy niegroźnych infekcjach lub profilaktyce?
Do dzieła :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
